O Dubrowniku zrobiło się nieco przydługo na jeden wpis (pierwsza cześć tu). Mam tu jeszcze wizytę na rynku, na plaży i dwie typy knajpy z dobrym jedzeniem.
Rynek vel targ w porcie- pobiegłam tam raz o świcie. Było bardzo gwarno, bardzo kolorowo i przyjaźnie.
Plaża Copacabana jest bardzo ładna- turkusowe morze, błękit nieba, wygodne leżaki i biel parasolów, do tego fajne hasła na dużych tablicach u wejścia nad morze, których autorami jest horyzont, niebo, wiatr, wino, fala, słońce czy syrena. Jednak ja plaży nie nazwałabym Copacabana, dałabym jej jakieś śliczne oryginalne chorwackie „imię”.
Dwa fajne miejsca z dobrym jedzeniem.
Yacht Club Orsan – piękne miejsce w porcie, mają tam świeże owoce morza, cudnie podane z domowym pieczywem i zimnym białym winem. Uroku dodają pomocni kelnerzy, którzy zwinnie obsługują klientów z niewymuszynom luzem.
Slow street sea food – Barba Hit! Maluteńki bar, z menu krótkim na 5 potraw chyba. Wspaniała obsługa, przepyszne, świeże jedzenie podawane w błyskawicznym tempie, w tle przyjemna muzyka. Jeść można w barze przy drewnianych ławach lub siedząc na niebieskich poddupnikach na schodkach wąskiej uliczki u wejścia do baru. Po jedzeniu warto zamówić dodatkową karafkę wina i pomalować pamiątkowy drewniany widelczyk, aby zaraz potem zatknąć go gdzieś w szparze ściany, stołu, w serwetniku lub przy wejściu.
Pięknie było pobyć w Dubrowniku. Serdecznie Wam polecam taki wypoczynek mimo trudów podróży. I pamiętajcie, zegarek to tyran, warto go zapomnieć z pokoju.